Rząd polski demonstruje często swoją opozycyjność w Unii i to na wielu obszarach, począwszy od polityki integracyjnej, praworządności, energetycznej, klimatycznej itd. Polska chętnie też wspiera inicjatywy „konkurencyjne” w stosunku do Unii Europejskiej. Przykłady, to chociażby Trójmorze, oś Warszawa-Rzym, goszczenie przedstawicieli partii populistycznych, eurosceptycznych. Główny nurt Unii, to strefa euro wraz z Schengen. Tymczasem ciągle nie podejmuje się rzeczowej debaty w sprawie przystąpienia (lub skutków nieprzystąpienia) do strefy euro.
Polexitem nie straszy opozycja, to partie rządzące stwarzają symptomy woli wyjścia z Unii Europejskiej, pomimo deklaracji zaprzeczających. Premier rządu Zjednoczonej Prawicy zaczęła urzędowanie od wyprowadzenia flag Unii z Kancelarii, prominentni posłowie mówili o szmacie, a nie o fladze Unii, członkowie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Parlamencie Europejskim (a do tej grupy parlamentarnej należy PiS) nie zawsze wstają, gdy jest grana „Oda do Radości”, padła wypowiedź bardzo ważnej osoby PiS, iż być może w Polsce też trzeba rozważyć potrzebę przeprowadzenia referendum na wzór brytyjski. Można usłyszeć w Polsce, że Unia jest wyimaginowaną wspólnotą, a bez środków z Unii też zbudowalibyśmy autostrady. Mówili to ludzie na najwyższych stanowiskach państwowych.
Opozycja słuchając musi więc się niepokoić i niepokój ten przekazać społeczeństwu, które jest proeuropejskie.
Prof. Bogusław Liberadzki, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego w Przeglądzie Socjalistycznym