Po intensywnym poniedziałku, wtorek będzie prawdopodobnie jeszcze intensywniejszy. Być może zapadną wreszcie decyzje, co do podziału najważniejszych stanowisk w Unii Europejskiej. W centrum zainteresowania jest oczywiście wybór następcy przewodniczącego Komisji Europejskiej, Jeana Claude’a Junckera. Na tę chwilę najpoważniejszym, choć wzbudzającym opór kilku państw kandydatem, jest jego dotychczasowy zastępca, Frans Timmermans. Zdecydowanie przeciwny tej kandydaturze jest premier Mateusz Morawiecki. „Nowa Europa potrzebuje nowych twarzy, które nie kojarzą się z atakiem na innych” twierdzi.
Jeśli premierzy rządów Unii nie dojdą do porozumienia, to sprawa sukcesji po Junckerze rozstrzygnie się w głosowaniu. Premier Morawiecki daje wyraźnie do zrozumienia, że przeciwko kandydaturze Timmermansa jest cała Grupa Wyszehradzka, Włochy i jeszcze kilka krajów. Sugeruje, że niechętni Timmermansowi mają tzw. większość blokującą.
Na miejscu pana premiera wstrzymałbym się z podobnymi kalkulacjami. Według mojego rozeznanie nie jest wcale takie pewne, że cała Grupa Wyszehradzka zagłosuje przeciwko Holendrowi. Słowacja kierowana przez socjaldemokratę Peter Pellegriniego oraz niedawno wybraną panią prezydent Zuzannę Czaputową – prawniczkę i proeuropejską liberałkę - wcale nie musi się zachować tak, jak spodziewa się premier Morawiecki. Czyż socjaldemokrata mógłby głosować przeciwko koledze z tej samej grupy politycznej? Poczekajmy więc do jutra. To już bardzo niedługo.
Prof. Bogusław Liberadzki, eurodeputowany SLD