Niestety podczas posiedzenia Komisji Transportu PE nie udało się zapobiec skierowaniu słynnego pakietu mobilności do nowej Komisji Europejskiej. Oznacza to, że procedowany będzie pakiet mobilności w formie i kształcie istniejącym, a więc procedowane będą przepisy dla nas niekorzystne, utrudniające polskim przewoźnikom konkurowanie na europejskim rynku transportowym.
W ostatnich latach udało się nam łagodzić ich kolejne projekty, zwłaszcza spod jakichkolwiek wymagań udało się wyłączyć kierowców zatrudnionych przy obsłudze eksport-import. Została jednak sprawa kabotażu, a to jest specjalność polskich przewoźników. I w tym przypadku nastąpiło co prawda pewne złagodzenie w stosunku do poprzedniego przedłożenia Komisji, ale część z nowych uregulowań w praktyce będzie bardzo trudna do zmienienia. Chodzi o wymóg powrotu do domu w określonym rytmie, czas pracy, warunki pracy i płacy. Z punktu widzenia kierowców są to nowinki, które mogą być postrzegana jako korzystne, ale z punktu widzenia przewoźników w sposób zasadniczy ograniczą one zdolności konkurencyjne polskich firm na rynku europejskim. W konsekwencji kierowcy, którzy być może cieszą się na dobre dla siebie zmiany, w ogóle mogą z nich nie skorzystać, gdy firmy zaczną plajtować.
Głosowałem oczywiście za wycofaniem tych przepisów z prac parlamentu, ale niestety byłem w mniejszości. Muszę więc przypomnieć, że to czwartkowe głosowanie jest konsekwencją innego głosowania – z wiosny tego roku. Mogliśmy tego wszystkiego uniknąć! 25 marca w Strasburgu głosowany był wniosek o odłożenie całego pakietu na po wyborach do Parlamentu Europejskiego. Przegraliśmy tamto głosowanie 2 głosami pod nieobecność ponad 20 polskich posłów. Szkoda, szkoda, szkoda. Sami pogrzebaliśmy wtedy swoje szanse.
Prof. Bogusław Liberadzki, eurodeputowany SLD